17 października 2013 Tadeusz Mazowiecki przekazał polskiemu wywiadowi nieznany nikomu wcześniej plik dokumentów.
O godzinie 16:30 spotkał się pod budynkiem RKS Okęcie przy ul. Radarowej z Maciejem Hunią – szefem Agencji Wywiadu.
Chwilę później, Hunia został okrążony przez dwa czarne Volkswageny Passaty z których wysiadło łącznie sześciu mężczyzn. Przedstawilil się oni jako funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, pokazali również swoje legitymacje. Zarekwirowali Hunie otrzymane dokumenty informując, iż mogą to być skradzione kserokopie z polskiego MSZ, na których był opisany przebieg spotkania Donalda Tuska z Władimirem Putinem na Molo w Sopocie. Mazowiecki w tym czasie już był kilka przecznic dalej, gdzie wsiadał na parkingu do Chevroleta Malibu należącego do jego przyjaciela Przemysława Skorupy. Tadeusz zapinając pasy bezpieczeństwa usłyszał dzwoniący telefon komórkowy. Gdy Przemysław wyjeżdżał z parkingu, Mazowiecki rozmawiał przez telefon z Hunią, który go poinformował o wydarzeniu. Wtem T. Mazowiecki opowiedział szefowi AW co takiego zawierały te dokumenty, że ABW je momentalnie zabrało. Oświadczył, że informację o dokumentach otrzymał od jednego z byłych funkcjonariuszy UOP, który miał dostęp do niejawnych informacji.
Następnego dnia Mazowiecki i Hunia ponownie spotkali się, tym razem pod restauracją Gama przy Wolskiej. Mazowiecki powiedział Hunie, że jest śledzony i czuje się zagrożony, dlatego spotkanie będzie trwać dosłownie pięć minut i musi znikać. Przytoczył także treść dokumentów, co Hunia zanotował w swoim laptopie. Kilka dni później, do Mazowieckiego zadzwonił zastrzeżony numer, z którego ktoś mówił wyraźnym rosyjskim akcentem, ale po polsku “Przestań węszyć premierze!” po czym się rozłączył. Policji nie udało się ustalić osoby dzwoniącej, ale funkcjonariusze namierzyli miejsce, z którego dzwoniono – z urzędu, przy ul Belwederskiej 49. Rodzina byłego premiera uznała to za zwykły żart, ewentualnie zwykłą pomyłkę. W sobotę 26 października Tadeusz Mazowiecki stracił przytomność, po czym został przewieziony do szpitala przy ul. Wołoskiej 137. Miał silną gorączkę, ale został wypisany do domu. Dzień później poczuł się znowu źle, po czym z powrotem trafił do szpitala.
Ostatecznie zmarł.
Na dnie szklanki z której pijał herbatę znaleziono mikroskopijne ślady bezwonnej substancji, która miała zostać zbadana w Centralnym Laboratorium Kryminalistycznym.
Niestety, funkcjonariusz starszy sierżant Mariusz Worecki zajmujący się tym wątkiem został na drugi dzień rano znaleziony powieszony w piwnicy swojego bloku na Grochowie, a naczynie zniknęło.
Natomiast komputer Macieja Hunii został skradziony. Dzień przed zgonem T. Mazowieckiego zniknął na kilka godzin klucz od szpitalnej kuchni. Wróciły dwa – jeden nowy, dorobiony. Maciej Hunia twierdzi, że nic nie pamięta, aby spotykał się z Mazowieckim. Zaprzecza także, jakoby został otoczony przez funkcjonariuszy ABW. Jak twierdzi, 18 października był na weselu u przyjaciela, który częstował go alkoholem, przez co urwał mu się film.
Czy w tekście są łatwo weryfikowalne dane?
http://londyn24.co.uk/uncategorized/czy-mazowiecki-zostal-zamordowany-przez-otruciez-powodu-smolenskastarszy-sierzant-mariusz-worecki-martwy/
Jeśli to prawda to po prostu szok!
OdpowiedzUsuń