Statystyczny Polak pracujący w Norwegii ma między 25 a 35 lat, raczej nie planuje powrotu do kraju, konsekwentnie uczy się języka, chętnie podejmuje pracę (najczęściej fizyczną) i bez przekonania wypowiada się o integracji z miejscowymi - takie wnioski płyną z seminarium naukowego "Polakker i Norge", które w połowie października odbyło się w Oslo. To pierwsza tak szczegółowa analiza Polaków, którzy wyjechali za granicę w poszukiwaniu pracy.
Seminarium organizowały: portal MojaNorwegia.pl i renomowany norweski Instytut Badań Społecznych Fafo.Z opracowania Fafo wynika, że wśród Polaków pracujących w Norwegii wyraźną większość stanowią mężczyźni - pracownicy fizyczni. Stanowią oni ponad 50 proc. wszystkich zatrudnionych polskich emigrantów w tym kraju.
Aż 85 proc. badanych nie potrafiło udzielić jednoznacznej odpowiedzi na temat relacji z miejscowymi. Zdaniem socjologów nie wynika to z trudności przystosowawczych, tylko z braku przekonania polskich emigrantów co do zajmowanego miejsca w norweskim społeczeństwie. Z ankiety dowiadujemy się także, że Polacy bardzo pozytywnie wypowiadają się o Norwegach. Jednak nie najlepiej postrzegają ich jako pracowników. Są też przekonani, że sami Norwegowie myślą dokładnie odwrotnie.
Kluczową kwestią pozostaje temat powrotu do kraju. 38 proc. ankietowanych chce zostać w Norwegii na stałe. Kolejne 32 proc. myśli podobnie, ale rozważa możliwość zamieszkania znów w kraju. Jednoznaczną chęć powrotu do Polski deklaruje zaledwie co piąty badany. O takim nastawieniu decydują doskonałe warunki do życia, jakie zastają w Norwegii polscy emigranci. Jako największe atuty wymieniają wysokie standardy socjalne, niewielką konkurencję w biznesie oraz stabilny rynek pracy.
To wszystko sprawia, że kierunek norweski cieszy się w Polsce coraz większą popularnością. Według norweskiego Centralnego Urzędu Statystycznego w 2012 r., Polacy w liczbie 77 tys. osób stanowili w Norwegii największą grupę obcokrajowców. Według polskiego konsulatu w Oslo, Polaków w Norwegii jest 100 tys."
http://m.interia.pl/praca/news,nId,1054429?utm_source=Interia&utm_medium=APP&utm_campaign=android&s=1
Wielokrotnie czytałam o niebezpieczeństwie jechania tam z dziećmi (lub decydowania sie na dziecko tam), w necie jest sporo informacji o odbieraniu dzieci emigrantom, albo to: http://zmianynaziemi.pl/wiadomosc/norweskie-ministerstwo-potwierdza-dzieci-sa-panstwowe
OdpowiedzUsuńBo Norwegia nie jest w UE. Ma emargo (wysokie) na produkty z poza kraju. Embargo zwłaszcza na płody rolne jest po to aby chronić własnych rolników, którzy na wytworzenie płodów muszą ponosić znacznie większe nakłady niż inne kraje z racji na klimat. Dzięki temu ich rolnicy mają zapewniony zbyt. Choć żywność jest droga ale każdego stać na nią. Po prostu zwykła czysta ekonomia. Poszczególny grupy społeczne są zależne od siebie i jedni dają zarobić drugim. Rolnik sprzedaje płody i ma kase na inne rzeczy. dzięki temu społeczeństwo jest bogate co równa się silne panstwo. A u nas. niestety jesteśmy w UE, kupujemy zagraniczne odpady wspomagając dając tym zarobić obcym. Wszystkie duże sieci sklepów są zagraniczne. Czy myslicie że gdyby zablokować możliwość wejścia na nasz rynek wejścia zagranicznym marketom coś by się stało? Nie z automatu ich miejsce zajei by nasi sklepikarze, nawet łączac się w większe sieci.
OdpowiedzUsuń