Sataniści, masoni po prosu walczą z PRAWDĄ. Bez względu na poglądy i religie mordowanych.. Oni boją się prawdy i sukcesywnie mordują wszystkich, którzy im zagrażają. Isus Chrystus nas informował o tym, demaskował kłamców. Wszyscy kłamcy są po stronie szatana i jest to oczywista oczywistość. Chcesz naśladować Isusa? walcz o prawdę.
"Wy macie diabła za ojca i chcecie spełniać pożądania waszego 
ojca. Od początku był on zabójcą i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w 
nim nie ma. Kiedy mówi kłamstwo, od siebie mówi, bo jest kłamcą i ojcem 
kłamstwa.”
 Prawda ma znaczenie. Napisałem o tym kiedyś:
http://detektywprawdy.blogspot.com/2013/06/prawda-ma-kolosalne-znaczenie.html
Tusk, członkowie platformy obywatelskiej, sld, SBecy to są ludzie kłamstwa. Hierarchowie kościelni, ogólnie politycy, artyści estradowi, pracownicy telewizji wszyscy oni pracują dla swego pana.
"W lokalnym oddziale wadowickiej redakcji „Gazety Krakowskiej” 
i „Dziennika Polskiego” znaleziono podsłuch. Podsłuchiwany dziennikarz 
nagle stracił hamulce w samochodzie w dniu, gdy jego auto przeszło 
pozytywnie przegląd techniczny na stacji diagnostycznej. Sprawę 
Polskapresse wydawca obu tytułów zgłosił do prokuratury. Wszczęto 
postępowanie prokuratorskie, ale sprawa jest rozwojowa. Jak wynika 
z naszych dziennikarskich ustaleń „afera podsłuchowa” to być może 
wierzchołek przysłowiowej góry lodowej. Jak zinterpretować to co 
wydarzyło się w Wadowicach?
Nasz ekspert ds. bezpieczeństwa nie kreśli zbyt optymistycznie 
zjawiska, z jakim mamy do czynienia coraz częściej w walce z mediami 
Polsce. – Sprawa podsłuchu odnalezionego w wadowickiej redakcji “Gazety 
Krakowskiej” i „Dziennika Polskiego” jest bulwersująca, lecz niestety 
musimy przyzwyczaić się do tego typu wydarzeń. Wraz z rozwojem techniki,
 spadkiem cen i zwiększeniem podaży sprzętu podsłuchowego, dostępnego 
masowo chociażby na aukcjach internetowych, coraz więcej osób może sobie
 pozwolić na tego typu inwestycję, a co za tym idzie na podsłuchiwanie 
swych adwersarzy. To niestety staje się standardem, zwłaszcza w świecie 
małej i dużej polityki oraz biznesu, a także w środowiskach 
przestępczych – mówi Kazimierz Turaliński ekspert ds. bezpieczeństwa.
- Jak ujawniono, sprzęt podsłuchowy znaleziony w redakcji Gazety 
Krakowskiej nie należał do najwyższej klasy, co pozwala znacznie 
ograniczyć krąg podejrzanych. Z całą pewnością montażu nie dokonały 
żadnego typu służby specjalne, gdyż te po prostu wykorzystałyby telefon 
komórkowy dziennikarza, który może służyć w charakterze „prywatnego”, 
całodobowego nadajnika – podkreśla ekspert. – Wbrew jednak pozorom, 
sprawca mógł posiadać pewną wiedzę fachową albo korzystać z porad 
profesjonalisty, gdyż nie zdecydował się na wygodne i powszechnie 
dostępne podsłuchy GSM. Poprzez zamontowaną kartę SIM transmitują one 
dźwięk możliwy do odsłuchania z dowolnego punktu na ziemi, nie wymagają 
więc – jak podsłuchy radiowe – uciążliwego pozostawania w pobliżu 
miejsca pracy figuranta – dodaje. – Jednak, o czym większość osób już 
nie wie, umożliwiają namierzenie historycznych lokalizacji telefonu 
służącego do odsłuchu, dlatego jeśli są wykorzystywane przez 
profesjonalistę, to wyłącznie z transferem danych na serwer FTP 
zlokalizowany w państwie takim jak Rosja, Panama, czy Pakistan. Sprawca 
chciał sobie oszczędzić takich komplikacji, więc wybrał tani model 
radiowy, co ujawnia nam jednak, że musiał w godzinach nasłuchu znajdować
 się w pobliżu miejsca instalacji – przypomina Kazimierz Turaliński.
Prokuratura ma szanse na ustalenie podsłuchującego, ale… – W praktyce
 szansą na ustalenie jego tożsamości są ślady materialne, czyli głównie 
odciski palców na powierzchni, na której dokonano instalacji, 
ewentualnie DNA na samym urządzeniu podsłuchowym lub baterii. Innym 
kierunkiem śledztwa powinna być identyfikacja grupowa sprzętu, 
a następnie ustalenie dystrybutorów i ich klientów. W przypadku 
wspomnianych aukcji internetowych nie powinno to stanowić problemu, lecz
 najpewniej organa ścigania, kierowane ekonomiką procesową, nie zadadzą 
sobie tyle trudu i sprawę umorzą – podsumowuje swoją opinię Kazimierz 
Turaliński.
Jednocześnie przypomina, czego wielu nie chce przyjąć do wiadomości. –
 O tym niemal nikt nie mówi głośno, ale są pewne grupy zawodowe 
w Polsce, m.in. wiodący dziennikarze, prawnicy, działacze polityczni 
i prywatni detektywi, u których nieoficjalny podsłuch (nielegalny lub 
z nadużyciem prawa do pięciodniowego podsłuchu bez zgody sądu) jest 
praktycznie normą. Nagranie takie nie stanowi dowodu w sądzie, ale jest 
kopalnią wiedzy operacyjnej i często „haków”. Nie ma to zbyt wiele 
wspólnego z demokratycznym państwem prawa, ale jest stosowane już niemal
 wszędzie: także w państwach starej piętnastki unijnej i w Stanach 
Zjednoczonych. Globalnie odchodzimy od modelu państwa szanującego prawa 
jednostki i chyba nie ma już od tej tendencji odwrotu. Kto ma 
informacje, ten ma władzę. A kto władzę raz zdobył, ten oddać jej zwykle
 nie chce. To uniwersalna prawda znajdująca zastosowanie od Wadowic, 
przez Warszawę i Berlin, aż po politykę globalną. Jak się okazało, prawo
 do prywatności i tajemnicy zawodowej było tylko epizodem w historii 
ludzkości – twierdzi Kazimierz Turaliński, ekspert ds. bezpieczeństwa 
z doświadczeniem międzynarodowym.
Zdzisław Szczur członek Prezydium Zarządu Regionu NSZZ Solidarność 
w Małopolsce, przewodniczący oddziału nr 7 „Solidarności” w Wadowicach, 
a zarazem Przewodniczący Rady Miasta i Gminy Wadowice poproszony 
o komentarz ws. wadowickiej „afery podsłuchowej” był tym faktem 
zdumiony, wręcz nie chciał uwierzyć w to, że mogło do tego dojść. – 
W Wadowicach ktoś podsłuchuje dziennikarzy? To jakaś bujda. Nie 
dopuszczam takiej myśli, że w demokratycznym państwie mogło dojść 
do podsłuchiwania dziennikarzy, bo niby kto i jak to zrobił? Poszedł 
i założył im podsłuch w redakcji „Gazety Krakowskiej”? – pyta zdziwiony 
Zdzisław Szczur. – Gdyby organa ścigania potwierdziły, że podsłuchiwano 
dziennikarzy w tym mieście, to byłby skandal. Przecież to byłoby 
złamanie podstawowych zasad demokracji i przypominałoby mroczne czasy 
PRL-u, z którymi „Solidarność” już dawno się rozprawiła. Liczę, 
że policja i prokuratura stanie na wysokości zadania – podsumowuje naszą
 rozmowę Zdzisław Szczur przewodniczący Rady Miasta i Gminy 
w Wadowicach.
Również chłodnej analizie poddaje sprawę Cezary Gmyz – znany w Polsce
 dziennikarz śledczy. – Z tego co analizowałem sprawę wadowicką nie 
wydaje mi się, żeby ta pluskwa, to urządzenie podsłuchowe zostało 
umieszczone przez jakieś służby specjalne, na przykład Agencję 
Bezpieczeństwa Wewnętrznego, czy CBA, ponieważ nie był to zbyt 
nowoczesny sprzęt. Jest to sprzęt, który tak naprawdę można nabyć przez 
Internet czy w niezbyt specjalistycznych sklepach i każdy to może 
zrobić. Natomiast służby mają dużo większe doświadczenie w zakładaniu 
tzw. PP czyli podsłuchu pokojowego, bo tak fachowo nazywa się tego typu 
instalacja. On jest rzeczywiście o wiele trudniej wykrywalny nawet przy 
użyciu specjalistycznego sprzętu jakim dysponuje Agencja Ochrony 
i agencje detektywistyczne. Tutaj okoliczności znalezienia pluskwy 
wskazują na to, że Gazeta Krakowska, a zwłaszcza jej oddział lokalny 
w Wadowicach, musiała nadepnąć na odcisk jakiemuś miejscowemu, lokalnemu
 politykowi i działaczowi bądź biznesmenowi, który miał silną potrzebę 
aby dowiedzieć się tego, co się dzieje w redakcji. Nie wydaje mi się 
żeby służby były zainteresowane aż tak bardzo, aby tak daleko posunęli 
się do inwigilacji dziennikarzy i redakcji. Nie sądzę, aby służby były 
zainteresowane tym co się dzieje w tak małej redakcji lokalnego 
czasopisma, choć oczywiście mogło się tak zdarzyć, że uznali oni, iż 
redakcja jest w coś zamieszana. Nie słyszałem o jakichś ostatnich 
publikacjach Gazety Krakowskiej, które by powodowały zwiększone 
zainteresowanie tą redakcją ze strony służb – podkreśla Gmyz.
Dziennikarz, który wielokrotnie był podsłuchiwany, nie jest zdziwiony
 całą sytuacją. – Mnie to nie dziwi dlatego, że tak zwane „taśmy” nie 
tylko służą do tego żeby kogoś inwigilować, ale na przykład szantażować.
 (…) Przypuszczam, że w przypadku Gazety Krakowskiej, choć co prawda nie
 śledzę tego na co dzień, ale niedawno byłem w Wadowicach i znam tę 
gazetę, przypadek tutaj raczej nie gra roli. W Polsce mamy do czynienia 
z dość powszechną manią podsłuchiwania i nagrywania z ukrycia. Ja tego 
typu metod jako dziennikarz nie stosuję, dlatego że uważam, iż coś 
powinno nas od służb specjalnych odróżnić – stwierdza Cezary Gmyz.
W sprawie śledztwa nie wszystko jest oczywiste. – Prokuratura ma 
obowiązek wszczynania pewnych postępowań z urzędu, jeżeli sprawa została
 nagłośniona. Prokurator miejscowej prokuratury rejonowej powinien się 
przyjrzeć, czy tę sprawę da się zbadać i czy da się ustalić, czy doszło 
do przestępstwa czy też nie. (…) To nie jest tak, że tych paragrafów nie
 dałoby się odnaleźć, ponieważ można to podciągnąć pod paragraf prawa 
prasowego, które mówi o ograniczaniu krytyki prasowej, albo o próbie 
złamania tajemnicy dziennikarskiej. Są paragrafy, które da się 
wykorzystać w tego typu przypadkach(…) – twierdzi Cezary Gmyz. – (…)Moim
 zdaniem również powinno zająć tutaj stanowisko Stowarzyszenie 
Dziennikarzy Polskich, ale również Rzecznik Praw Obywatelskich czy 
Fundacja Helsińska – dodaje dziennikarz śledczy.
Kancelaria Prawna reprezentująca Polskapresse wydawcę „Gazety 
Krakowskiej” i „Dziennika Polskiego” potwierdza złożenia doniesienia ws.
 podsłuchu znalezionego w wadowickiej redakcji. – Złożyliśmy 
zawiadomienie do wadowickiej prokuratury o znalezieniu w redakcji 
„Gazety Krakowskiej” w Wadowicach urządzenia, które wedle naszej wiedzy 
jest podsłuchem – mówi dr Michał Krok, radca prawny reprezentujący 
koncern Polskapresse.
Zapytany o powód opóźnienia w złożeniu doniesienia do prokuratury, mówi 
o wątpliwościach związanych z samym znaleziskiem, które były 
weryfikowane przez wydawcę. – Zaraz po znalezieniu urządzenia nie 
mieliśmy pewności, czy jest to urządzenie podsłuchowe, i czy na pewno 
nie jest to jedno z wielu urządzeń elektronicznych wykorzystywanych 
w redakcji, które musieliśmy przenieść podczas trwającej właśnie 
przeprowadzki. Tak więc, dopiero po weryfikacji i sprawdzeniu urządzenia
 przez specjalistów została podjęta decyzja o złożeniu doniesienia 
o podejrzeniu popełnienia przestępstwa do prokuratury w Wadowicach. 
To duży koncern i musimy przestrzegać procedur – podkreśla Radca Prawny 
koncernu Polskapresse. – Nie możemy sobie pozwolić na wszczynanie 
postępowania karnego w oparciu o domysły. Teraz jest wszystko w rękach 
prokuratury i mamy nadzieję, że wszystko zostanie wyjaśnione. Jesteśmy 
zobowiązani do przekazania wszystkich niezbędnych materiałów w tej 
sprawie. Jednak postępowanie zostało prawdopodobnie wszczęte przez 
Prokuraturę Rejonową w Wadowicach w minionych dniach i na dzisiaj (19 
lipca 2013 roku) nie mamy jeszcze informacji zwrotnej, że tak się stało –
 dodaje dr Michał Krok"
źródło: http://pressmix.eu/index.php/2013/08/08/dziennikarze-na-podsluchu-wypadki-i-samobojstwa-to-kolejny-etap-odc-i/ 
 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
"Błogosławieni pokój czyniący, albowiem oni synami Bożymi będą nazwani."
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.