sobota, 10 sierpnia 2013

Dziennikarze na podsłuchu! „Wypadki” i „samobójstwa” to kolejny etap?

Sataniści, masoni po prosu walczą z PRAWDĄ. Bez względu na poglądy i religie mordowanych.. Oni boją się prawdy i sukcesywnie mordują wszystkich, którzy im zagrażają. Isus Chrystus nas informował o tym, demaskował kłamców. Wszyscy kłamcy są po stronie szatana i jest to oczywista oczywistość. Chcesz naśladować Isusa? walcz o prawdę.

"Wy macie diabła za ojca i chcecie spełniać pożądania waszego ojca. Od początku był on zabójcą i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma. Kiedy mówi kłamstwo, od siebie mówi, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa.”

 Prawda ma znaczenie. Napisałem o tym kiedyś:

http://detektywprawdy.blogspot.com/2013/06/prawda-ma-kolosalne-znaczenie.html

Tusk, członkowie platformy obywatelskiej, sld, SBecy to są ludzie kłamstwa. Hierarchowie kościelni, ogólnie politycy, artyści estradowi, pracownicy telewizji wszyscy oni pracują dla swego pana.




"W lokalnym oddziale wadowickiej redakcji „Gazety Krakowskiej” i „Dziennika Polskiego” znaleziono podsłuch. Podsłuchiwany dziennikarz nagle stracił hamulce w samochodzie w dniu, gdy jego auto przeszło pozytywnie przegląd techniczny na stacji diagnostycznej. Sprawę Polskapresse wydawca obu tytułów zgłosił do prokuratury. Wszczęto postępowanie prokuratorskie, ale sprawa jest rozwojowa. Jak wynika z naszych dziennikarskich ustaleń „afera podsłuchowa” to być może wierzchołek przysłowiowej góry lodowej. Jak zinterpretować to co wydarzyło się w Wadowicach?



Nasz ekspert ds. bezpieczeństwa nie kreśli zbyt optymistycznie zjawiska, z jakim mamy do czynienia coraz częściej w walce z mediami Polsce. – Sprawa podsłuchu odnalezionego w wadowickiej redakcji “Gazety Krakowskiej” i „Dziennika Polskiego” jest bulwersująca, lecz niestety musimy przyzwyczaić się do tego typu wydarzeń. Wraz z rozwojem techniki, spadkiem cen i zwiększeniem podaży sprzętu podsłuchowego, dostępnego masowo chociażby na aukcjach internetowych, coraz więcej osób może sobie pozwolić na tego typu inwestycję, a co za tym idzie na podsłuchiwanie swych adwersarzy. To niestety staje się standardem, zwłaszcza w świecie małej i dużej polityki oraz biznesu, a także w środowiskach przestępczych – mówi Kazimierz Turaliński ekspert ds. bezpieczeństwa.
- Jak ujawniono, sprzęt podsłuchowy znaleziony w redakcji Gazety Krakowskiej nie należał do najwyższej klasy, co pozwala znacznie ograniczyć krąg podejrzanych. Z całą pewnością montażu nie dokonały żadnego typu służby specjalne, gdyż te po prostu wykorzystałyby telefon komórkowy dziennikarza, który może służyć w charakterze „prywatnego”, całodobowego nadajnika – podkreśla ekspert. – Wbrew jednak pozorom, sprawca mógł posiadać pewną wiedzę fachową albo korzystać z porad profesjonalisty, gdyż nie zdecydował się na wygodne i powszechnie dostępne podsłuchy GSM. Poprzez zamontowaną kartę SIM transmitują one dźwięk możliwy do odsłuchania z dowolnego punktu na ziemi, nie wymagają więc – jak podsłuchy radiowe – uciążliwego pozostawania w pobliżu miejsca pracy figuranta – dodaje. – Jednak, o czym większość osób już nie wie, umożliwiają namierzenie historycznych lokalizacji telefonu służącego do odsłuchu, dlatego jeśli są wykorzystywane przez profesjonalistę, to wyłącznie z transferem danych na serwer FTP zlokalizowany w państwie takim jak Rosja, Panama, czy Pakistan. Sprawca chciał sobie oszczędzić takich komplikacji, więc wybrał tani model radiowy, co ujawnia nam jednak, że musiał w godzinach nasłuchu znajdować się w pobliżu miejsca instalacji – przypomina Kazimierz Turaliński.
Prokuratura ma szanse na ustalenie podsłuchującego, ale… – W praktyce szansą na ustalenie jego tożsamości są ślady materialne, czyli głównie odciski palców na powierzchni, na której dokonano instalacji, ewentualnie DNA na samym urządzeniu podsłuchowym lub baterii. Innym kierunkiem śledztwa powinna być identyfikacja grupowa sprzętu, a następnie ustalenie dystrybutorów i ich klientów. W przypadku wspomnianych aukcji internetowych nie powinno to stanowić problemu, lecz najpewniej organa ścigania, kierowane ekonomiką procesową, nie zadadzą sobie tyle trudu i sprawę umorzą – podsumowuje swoją opinię Kazimierz Turaliński.
Jednocześnie przypomina, czego wielu nie chce przyjąć do wiadomości. – O tym niemal nikt nie mówi głośno, ale są pewne grupy zawodowe w Polsce, m.in. wiodący dziennikarze, prawnicy, działacze polityczni i prywatni detektywi, u których nieoficjalny podsłuch (nielegalny lub z nadużyciem prawa do pięciodniowego podsłuchu bez zgody sądu) jest praktycznie normą. Nagranie takie nie stanowi dowodu w sądzie, ale jest kopalnią wiedzy operacyjnej i często „haków”. Nie ma to zbyt wiele wspólnego z demokratycznym państwem prawa, ale jest stosowane już niemal wszędzie: także w państwach starej piętnastki unijnej i w Stanach Zjednoczonych. Globalnie odchodzimy od modelu państwa szanującego prawa jednostki i chyba nie ma już od tej tendencji odwrotu. Kto ma informacje, ten ma władzę. A kto władzę raz zdobył, ten oddać jej zwykle nie chce. To uniwersalna prawda znajdująca zastosowanie od Wadowic, przez Warszawę i Berlin, aż po politykę globalną. Jak się okazało, prawo do prywatności i tajemnicy zawodowej było tylko epizodem w historii ludzkości – twierdzi Kazimierz Turaliński, ekspert ds. bezpieczeństwa z doświadczeniem międzynarodowym.
Zdzisław Szczur członek Prezydium Zarządu Regionu NSZZ Solidarność w Małopolsce, przewodniczący oddziału nr 7 „Solidarności” w Wadowicach, a zarazem Przewodniczący Rady Miasta i Gminy Wadowice poproszony o komentarz ws. wadowickiej „afery podsłuchowej” był tym faktem zdumiony, wręcz nie chciał uwierzyć w to, że mogło do tego dojść. – W Wadowicach ktoś podsłuchuje dziennikarzy? To jakaś bujda. Nie dopuszczam takiej myśli, że w demokratycznym państwie mogło dojść do podsłuchiwania dziennikarzy, bo niby kto i jak to zrobił? Poszedł i założył im podsłuch w redakcji „Gazety Krakowskiej”? – pyta zdziwiony Zdzisław Szczur. – Gdyby organa ścigania potwierdziły, że podsłuchiwano dziennikarzy w tym mieście, to byłby skandal. Przecież to byłoby złamanie podstawowych zasad demokracji i przypominałoby mroczne czasy PRL-u, z którymi „Solidarność” już dawno się rozprawiła. Liczę, że policja i prokuratura stanie na wysokości zadania – podsumowuje naszą rozmowę Zdzisław Szczur przewodniczący Rady Miasta i Gminy w Wadowicach.
Również chłodnej analizie poddaje sprawę Cezary Gmyz – znany w Polsce dziennikarz śledczy. – Z tego co analizowałem sprawę wadowicką nie wydaje mi się, żeby ta pluskwa, to urządzenie podsłuchowe zostało umieszczone przez jakieś służby specjalne, na przykład Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, czy CBA, ponieważ nie był to zbyt nowoczesny sprzęt. Jest to sprzęt, który tak naprawdę można nabyć przez Internet czy w niezbyt specjalistycznych sklepach i każdy to może zrobić. Natomiast służby mają dużo większe doświadczenie w zakładaniu tzw. PP czyli podsłuchu pokojowego, bo tak fachowo nazywa się tego typu instalacja. On jest rzeczywiście o wiele trudniej wykrywalny nawet przy użyciu specjalistycznego sprzętu jakim dysponuje Agencja Ochrony i agencje detektywistyczne. Tutaj okoliczności znalezienia pluskwy wskazują na to, że Gazeta Krakowska, a zwłaszcza jej oddział lokalny w Wadowicach, musiała nadepnąć na odcisk jakiemuś miejscowemu, lokalnemu politykowi i działaczowi bądź biznesmenowi, który miał silną potrzebę aby dowiedzieć się tego, co się dzieje w redakcji. Nie wydaje mi się żeby służby były zainteresowane aż tak bardzo, aby tak daleko posunęli się do inwigilacji dziennikarzy i redakcji. Nie sądzę, aby służby były zainteresowane tym co się dzieje w tak małej redakcji lokalnego czasopisma, choć oczywiście mogło się tak zdarzyć, że uznali oni, iż redakcja jest w coś zamieszana. Nie słyszałem o jakichś ostatnich publikacjach Gazety Krakowskiej, które by powodowały zwiększone zainteresowanie tą redakcją ze strony służb – podkreśla Gmyz.
Dziennikarz, który wielokrotnie był podsłuchiwany, nie jest zdziwiony całą sytuacją. – Mnie to nie dziwi dlatego, że tak zwane „taśmy” nie tylko służą do tego żeby kogoś inwigilować, ale na przykład szantażować. (…) Przypuszczam, że w przypadku Gazety Krakowskiej, choć co prawda nie śledzę tego na co dzień, ale niedawno byłem w Wadowicach i znam tę gazetę, przypadek tutaj raczej nie gra roli. W Polsce mamy do czynienia z dość powszechną manią podsłuchiwania i nagrywania z ukrycia. Ja tego typu metod jako dziennikarz nie stosuję, dlatego że uważam, iż coś powinno nas od służb specjalnych odróżnić – stwierdza Cezary Gmyz.
W sprawie śledztwa nie wszystko jest oczywiste. – Prokuratura ma obowiązek wszczynania pewnych postępowań z urzędu, jeżeli sprawa została nagłośniona. Prokurator miejscowej prokuratury rejonowej powinien się przyjrzeć, czy tę sprawę da się zbadać i czy da się ustalić, czy doszło do przestępstwa czy też nie. (…) To nie jest tak, że tych paragrafów nie dałoby się odnaleźć, ponieważ można to podciągnąć pod paragraf prawa prasowego, które mówi o ograniczaniu krytyki prasowej, albo o próbie złamania tajemnicy dziennikarskiej. Są paragrafy, które da się wykorzystać w tego typu przypadkach(…) – twierdzi Cezary Gmyz. – (…)Moim zdaniem również powinno zająć tutaj stanowisko Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich, ale również Rzecznik Praw Obywatelskich czy Fundacja Helsińska – dodaje dziennikarz śledczy.
Kancelaria Prawna reprezentująca Polskapresse wydawcę „Gazety Krakowskiej” i „Dziennika Polskiego” potwierdza złożenia doniesienia ws. podsłuchu znalezionego w wadowickiej redakcji. – Złożyliśmy zawiadomienie do wadowickiej prokuratury o znalezieniu w redakcji „Gazety Krakowskiej” w Wadowicach urządzenia, które wedle naszej wiedzy jest podsłuchem – mówi dr Michał Krok, radca prawny reprezentujący koncern Polskapresse.
Zapytany o powód opóźnienia w złożeniu doniesienia do prokuratury, mówi o wątpliwościach związanych z samym znaleziskiem, które były weryfikowane przez wydawcę. – Zaraz po znalezieniu urządzenia nie mieliśmy pewności, czy jest to urządzenie podsłuchowe, i czy na pewno nie jest to jedno z wielu urządzeń elektronicznych wykorzystywanych w redakcji, które musieliśmy przenieść podczas trwającej właśnie przeprowadzki. Tak więc, dopiero po weryfikacji i sprawdzeniu urządzenia przez specjalistów została podjęta decyzja o złożeniu doniesienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa do prokuratury w Wadowicach. To duży koncern i musimy przestrzegać procedur – podkreśla Radca Prawny koncernu Polskapresse. – Nie możemy sobie pozwolić na wszczynanie postępowania karnego w oparciu o domysły. Teraz jest wszystko w rękach prokuratury i mamy nadzieję, że wszystko zostanie wyjaśnione. Jesteśmy zobowiązani do przekazania wszystkich niezbędnych materiałów w tej sprawie. Jednak postępowanie zostało prawdopodobnie wszczęte przez Prokuraturę Rejonową w Wadowicach w minionych dniach i na dzisiaj (19 lipca 2013 roku) nie mamy jeszcze informacji zwrotnej, że tak się stało – dodaje dr Michał Krok"

źródło: http://pressmix.eu/index.php/2013/08/08/dziennikarze-na-podsluchu-wypadki-i-samobojstwa-to-kolejny-etap-odc-i/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

"Błogosławieni pokój czyniący, albowiem oni synami Bożymi będą nazwani."

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.