niedziela, 17 marca 2013

Pierwszy elektroniczny tatuaż drukowany

Początkowo rozwijane były jedynie elektroniczne samoprzylepne tatuaże z rozciągliwych baterii. Dziś naukowcy odkryli w jaki sposób zapisać wszystkie "medyczne" informacje bezpośrednio (dosłownie!) na ludzkiej skórze. "Witamy w świecie elektronicznego naskórka", podkreśla John Rogers, autor wynalazku i naukowiec z Uniwersytetu w Illinois.
fot. http://news.sciencemag.org
Grupa naukowców pod kierownictwem Johna Rogersa wprowadziła liczne modyfikacje dla elementów elastycznych takich jak baterie, ogniwa słoneczne i urządzenia bezprzewodowe. Efektem prac zespołu jest ultracienka siatka umieszczana bezpośrednio na powierzchni skóry, co eliminuje potrzebę dodatkowego podłoża uprzednio używanego jako kleju. 
Koncepcja "elektronicznego tatuażu" liczy ponad 14 lat i wiązana jest z licznymi urządzeniami, które nie tylko miały wykrywać temperaturę ciała i nawilżenie skóry, ale także przesyłać elektroniczne sygnały z serca i mózgu. 
Unikalny tatuaż ma na razie charakter tymczasowy i nie może wytrzymać na skórze zbyt długo. Przylegająca do skóry wraz z tatuażem elektronika powinna działać bezawaryjnie do dwóch tygodni. "Zastosowana bateria jest zaskakująco cienka. Naszym pierwotnym celem jest ukierunkowanie na pozyskiwanie danych z organizmu na temat jego zdrowia", powiedział John Rogers.
Ciekawostką jest fakt, że projekt finansuje amerykański departament energii oraz - niespodzianka - fundacja Billa Gates'a, miliardera i założyciela firmy informatycznej Microsoft. 
Jaka przyszłość Waszym zdaniem czeka "elektroniczny tatuaż"? Czy ma szanse na powszechne zastosowanie?

3 komentarze:

  1. Dzięki Przyjacielu :)
    Prowadź strone dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Żyjemy z przemocą, która zabija, która niszczy rodziny, wywołuje wojny i konflikty w tylu państwach świata. Żyjemy z zawiścią, nienawiścią, oszczerstwem, świeckością w naszym sercu. Natomiast cierpienie niewinnych i nastawionych pokojowo nie jest dla nas policzkiem.

    Pogarda dla praw osoby i narodów słabszych nie leży daleko od nas. Potęga pieniądza z jego demonicznymi skutkami, jak narkotyki, korupcja, handel żywym towarem – łącznie z handlem dziećmi – w połączeniu z biedą materialną i moralną to moneta obiegowa.

    Upadek godnej pracy, smutek emigracji i brak perspektyw dołączają do tego chóru, a nasze błędy i grzechy jako członków Kościoła też nie są czymś obcym. Nasz własny egoizm, choć potrafimy go usprawiedliwić, nie jest przez to mniejszym grzechem. Brak wartości moralnych w społeczeństwie wkracza do rodzin, do dzielnic, do miasteczek i miast, mówi nam o naszych ograniczeniach, o naszej słabości i naszej niezdolności do tego, aby naprawić tę niekończącą się listę czynników sprzyjających destrukcji.

    Pułapka, w której doświadczamy naszej niemocy, zmusza nas do refleksji: Czy ma sens próba zmiany tego wszystkiego? Czy możemy w związku z tym coś zrobić? Czy warto w ogóle chcieć coś zmieniać, jeśli świat kroczy w tańcu karnawałowym, traktując wszystko jako tylko chwilowe? Oczywiście, gdy już maski opadną, ukazuje się prawda i – choć dla wielu zabrzmi to anachronicznie – znowu pojawia się grzech, który rani nasze ciało z całą swą niszczycielską mocą, wykrzywiając przeznaczenie świata i historii.

    OdpowiedzUsuń

"Błogosławieni pokój czyniący, albowiem oni synami Bożymi będą nazwani."

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.